Dolina Baryczy
16 czerwca, 2025
Dolina Baryczy – cóż to za kraina? Śmiało można napisać, że to jeden z piękniejszych zakątków naszego kraju i mimo, że słynie z największych w Europie kompleksów stawów hodowlanych to nie zabrakło tu miejsca dla nas, dla rowerzystów. To niezliczone kilometry ścieżek rowerowych, a jak już się kończyły to można jeździć drogami o małym natężeniu ruchu. To tak malowniczy obszar, że ciężko stąd było nam odjeżdżać. Wielu z nas jeszcze jak się zapisywało pytało – a gdzie to w ogóle jest ? – teraz już możemy opowiadać, bo wiemy, bo widzieliśmy i przeżyliśmy tu swoją czterodniową przygodę. Dolina Baryczy to Park Krajobrazowy blisko Wrocławia z perełkami miejscowości tj. Milicz czy Żmigród.
Na wyprawę pojechaliśmy największa jak dotąd grupą bo było nas 45 osób, więc możecie sobie wyobrazić ciągnący się peleton i o dziwo z jednym wyjątkiem nikt na nas nie krzyczał, nie groził i nie wyzywał, a wszędzie spotykaliśmy się z ogromną życzliwością zarówno kierowców jak i samych mieszkańców. Zobaczyliśmy mnóstwo fajnych miejsc jak Rezerwaty przyrody „Stawy Milickie” i „Wzgórze Joanny” miejscowości Milicz, Prusiec, Żmigród i Ruda Sułowska, jedliśmy w pysznych miejscach a szczególnie wspominać będziemy Smażalnie Ryb „Pod Dębami” w Grabówce, gdzie zostaliśmy obsłużeni miło, profesjonalnie i szybko a jak się domyślacie 45 osób nie tak łatwo nakarmić 😊. Byliśmy w Zespole Pałacowo-Parkowym w Żmigrodzie, w lokalnym Browarze w Miliczu, widzieliśmy Pałac w Pakosławiu, byliśmy przy szlabanie dawnej granicy polsko-niemieckiej w Baranowicach, muzeum Bombki w Miliczu, w Centrum edukacyjno-turystycznym Naturum w Rudzie Sułowskiej i w muzeum Krośnickiej Kolei Wąskotorowej. Zjeździliśmy prawie cały szlak rowerowy im. Ryszarda Szurkowskiego, który urodził się na tych terenach. I można tak pisać i pisać, ale lepiej nie tracić czasu i jeszcze raz tam pojechać.
Wszyscy wróciliśmy cali – no może prawie cali – bo jak to bywa kilka kraks zaliczyliśmy, no i kilka kapci, ale generalnie wszyscy wróciliśmy szczęśliwi, zadowoleni i naładowani energią na kolejne wyprawy.
Pokonaliśmy 270 km w cztery piękne słoneczne dni.