Dookoła Włoch
15 maja, 2024
🇮🇹 Po wyprawie do Dubrownika i Paryża, Italia była naszym kolejnym przedsięwzięciem rowerowym, które udało nam się zorganizować i przeprowadzić. Przez 14 dni wcześniej wyznaczonymi trasami podróżowaliśmy po Italii w poszukiwaniu fajnych zakątków, tych przez wszystkich odkrytych jak Rzym czy Piza i tych mało znanych. Przemierzyliśmy 1900 kilometrów w aurze tak zróżnicowanej, że kompletnie tego się nie spodziewaliśmy. Pojechaliśmy delektować się włoskim słoneczkiem, a spotkały nas burze, grad, deszcze, wręcz ulewy i przeszywające zimno w niektóre dni, ale to oczywiście nas nie zraziło i ciągnęliśmy kilometr za kilometrem do przodu. Na początku San Marino, później brzegiem Adriatyku, aż do Ancony i Pescary, później przez Apeniny do Cassino i na Monte Cassino, by następnie wylądować nad Morzem Tyreńskim. Następnie zawitaliśmy do Rzymu, Watykanu, do cudownej Toskanii, do Pisy, Cremony i nad kultową Gardę, do Ferrary by całość zakończyć i zamknąć pętlę w małym miasteczku Lugo skąd pierwszego dnia wyruszaliśmy.
Co możemy powiedzieć o Italii? Kraj jak każdy inny, ale ma swój klimat, wielu rzeczy możemy pozazdrościć , ale też jako Polacy nie mamy czego się wstydzić. Generalnie właściwie nigdzie nie czuliśmy się nacją gorszego sortu a wręcz śmiało możemy napisać, że wszędzie spotkaliśmy się z ogromną kulturą i gościnnością. To naprawdę miłe czuć się Europejczykiem w pełni tego słowa znaczeniu.
Na siodełkach spędziliśmy łącznie 100 godzin i przejechaliśmy 16,5 km w górę, złapaliśmy 7 „kapci” co wcale nie było dużo na teren po którym się poruszaliśmy, wymieniliśmy 8 okładzin w hamulcach, uszkodziła się linka od przerzutek, skrzywił się w dziwny sposób wózek i wiele innych drobnych. Na szczęście Italia to kraj rowerzystów, więc i serwisów jest cała masa no i mieliśmy szczęście, że wszędzie wszystko od ręki nam naprawiali. No trafiła się też jedna wywrotka, w której udział wzięło dwóch uczestników, na szczęście poza siniakami nic się nie stało.
Pytacie czy wszyscy przejechali całość? 🙂 No niestety nie, z różnych powodów właśnie awarii rowerów, lekkich kontuzji czy zwyczajnie wycieńczenia organizmu trochę kilometrów niektórym uciekło. Całość przejechało dwóch Darków, dwóch Piotrków i Jarek.
Kończąc pamiętajcie, że aby cokolwiek zobaczyć fajnego i mieć satysfakcję, że się coś zobaczyło trzeba wyjść na rower, rolki ,spacer czy też zwyczajnie ruszyć się z domu 🙂 My mimo trudów podróży, bolących tyłków, kurczy w nogach i innych dolegliwości teraz mamy ogromną satysfakcję z wyprawy , z tego co widzieliśmy i z tego co przeżyliśmy w fajnym gronie i za nic nikomu tego nie oddamy 😉